„Zaklinacz psów. Proste metody rozwiązywania problemów Twojego psa.”
Mellisa Jo Peltier, Cesar Millan; Illuminatio 2010.
Książka „Zaklinacz psów” reklamowana jest jako światowy bestseller. Pewnie dlatego, że Cesar Millan jest gwiazdą odcinkowego programu o tym samym tytule, emitowanego na kanale National Geographic.
Dostępna na naszym rynku wydawniczym jest jeszcze jedna książka pt. „Zaklinacz psów”, bardzo fajna. Napisali ją Paul Ovens i Norma Eckroate. Nie wiem, co z prawami autorskimi do tytułu, bo królem zaklinaczy psów mianuje się Cesar. Czy słusznie?
Doprawdy, nie śmiałabym powiedzieć złego słowa o człowieku, który, jak sam pisze, uratował od niechybnej eutanazji setki, a nawet tysiące agresywnych psów, prostując ich psychikę i przeprowadzając ze stanów permanentnej fiksacji, frustracji i tchórzliwej zaczepności na stronę spokojnego posłuszeństwa. Taka umiejętność to talent wielki, samorodny i bardzo rzadki. Dlatego, moim zdaniem, Cesar powinien skupić się właśnie na wykorzystywaniu swojej pozytywnej energii w celu ratowania tych wszystkich zagubionych psychicznie psów.
Zapragnął on jednak pójść krok dalej. Chciał, żeby jego metody poznał cały świat, zaczął więc przekuwać czyny w słowa.
I tak, moim zdaniem, zaczęła się porażka Pana Zaklinacza. Bo jak nauczyć ludzi stanu spokojnej asertywności, wykształcenia tej mocy i pozytywnej energii, która za „szybkim dotykiem ugiętą dłonią” spływa na psa, robiąc z niego w jednej chwili spokojne i posłuszne stworzenie? Tego niestety nie potrafi wytłumaczyć nawet pan Millan. A my, zwykli ludzie, możemy jedynie pomarzyć o takich umiejętnościach, bo nawet jeśli dotkniemy ugiętą dłonią problemowego psa, w najlepszej sytuacji skończy się to niczym.
Porażka numer dwa to wszechobecna u Millana teoria dominacji, według której Cesar tłumaczy swoje sukcesy wychowawczo-resocjalizacyjne. Nie dziwi mnie specjalnie sposób myślenia Cesara, skoro ¼ książki opowiada o korzeniach Zaklinacza i patriarchalnej kulturze prowincjonalnego Meksyku, w której się wychował. A wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie…
Teoria dominacji nie dotyczy psów, co zostało już naukowo potwierdzone. Jeżeli w grupie psów widać układ hierarchiczny, nie jest on narzucony z góry, jak zwykli postrzegać hierarchię ludzie. Hierarcha, która jest jednym z elementów systemu zapobiegania agresji w stadach czy grupach zwierząt, budowana jest od dołu: słabsze osobniki dobrowolnie podporządkowują się tym silniejszym, co więcej, często chodzi tu bardziej o siłę psychiczną niż fizyczną. Chyba, że układ jest patologiczny, ale wtedy trzeba lekarza, nie nauczyciela.
Millan intuicyjnie stosuje się do tych prawidłowości. Jego energia spokojnie asertywna pozwala mu być szefem konsekwentnym i wyrozumiałym, a co najważniejsze, tak właśnie postrzegają go jego psy. Niestety, oparte na teorii dominacji rady, jakich udziela właścicielom problemowych psów, nie mają szansy zadziałać. Dla ludzi dominacja to dominacja, układ wymuszony odgórnie, często siłą. W takiej postrzeganej siłowo relacji pies-człowiek, ten drugi nie ma szans, bo nie jest tak szybki, sprawny i nie ma tak długich i mocnych zębów jak ten pierwszy. No, chyba, że pies jest szczeniakiem albo gabarytowym ratlerkiem, ale co to za metoda, która sprawdza się tylko w takim układzie? Żadna.
Dlatego, jeżeli Wasze psy nie są patologicznie agresywne, czyli nie znajdują się „w czerwonej strefie” , jak nazywa ją Cesar, porad szukajcie raczej u Victorii Stilwell, która także ma swój program telewizyjny, pt. „Ja, albo mój pies”, emitowany w polskiej stacji TVN Style i również wydała książkę, pt. „Ja i mój pies czyli jak mieć idealnego psa” (Wydawnictwo Filo, 2010).
Jeżeli jednak macie patologicznego psiego potwora, zróbcie wszystko, żeby znaleźć mu dom u „Zaklinacza”, a sami przerzućcie się na koty, najlepiej pluszowe.